3/24/2024

Krzyż przydrożny, Towarzysz życia, ostnie pożegnanie Miłości i przyzwyczajeń. Znak czasu

Na dobrą, wiosenną, Niedzielę. Byś pamiętał: praca w tygodniu. Odpocząć 7. dnia. Jesli nie umiem, nauczyć się świętować. Odzwyczajano nas. Protest: 300 KUR. Od tego się zaczęło. Pierwszy, wyraźny i wyczuwalny opór Wsi, rozpoczął się. Kiedy Używając PIWet.,planowano, zaplanowano, likwidację przydomowych kurników. A jak? Przecież i Zegarek, i budzenie, pasienie stada, Kurozwer=samobiezna, wielofunkcyjna, kosiarka samoreplikująca się do trawników. Wiele funkcji mają te kuraki. A zaczęło się od hazardu i walk kogutów. Później Galia, co się zowie Kura. Może kogut, moze kura, co za różnica. Jajka nie będzie, bez Kury i Koguta. Kiedy Kogut nie upilnuje, lis zabierze Kurę i kogut ostanie jeak ten, tam, taki, co z niego leci, złoty deszcz. Poor Lajer, biedaczko z tajemniczym uśmiechem "MonyLisy", Syrenki bardziej. Głowę podmienili Syrence warszawskiej. Ale takie wyobrażenia, bez trudu napotkasz w orszaku Bachusa. Grecy to potęga. W Piratach z Karaibów, kiedy natrafiają na ławicę Syren. To one. A nie. Zwabiono Syreny światłem, blaskiem, hałasem, Kapitanem Barbossą, co uwielbia jabłka. Jedne z dwóch. Już nie pamietam, zielone, czy czerwone - wszystko jedno. Marynarska brać, jak przed wiekami, Odys i jego Kompani. Wystawiani na Syreni Śpiew, zwyciężyli. Przecież nie na takielunek, brudy ubrannia, zdeptanych pantofli, choć pokład nie za duży. Nie dla meskości, Syreny zostały zwabione. Zimna ryba, pływająca w morskich odmętach. Z jakimś upodobaniem wybierająca wodę. Nie dla powabu i takielunku, Panów morskich. Natura Syren, nie do końca została odszyfrowana. Fałsz. Nakładane są kolejne kalki, podmieniane głowy, rozdzielane Pany z kopytkiem Mefistofela (Kordian), od Panien służebnych. Służą, służą. I rządzą. Kirke, to przy nich zabawka szmaciana. A P, tak, specjalnie wyleciało mi z pamięci to imię, Lewiatana z żądłem, co kąsa. Historie powtarzane do znudzenia, a ciągle zapominane. Aż peknie pięta i nie chce się zasklepić. A wtedy do uśmieszków, już najprostsza droga. Trzeba zarzyć` nieco, sztuki. Może operetka, a najlepiej Opera. Nawet nasza Wioletka, lubiła wodę i chłód pod łożem. Ach te gorące dziewczyny, pacholę. I wszytkie parzą jednako. Poziera, poziera. A liczba jej 22. Jak ztym wszystkim powiązać Tragedię 140 kilku ofiar, niespodziewających się zakończenia. To nie Oni cierpią. Cierpią Ci, co pozostali. To grzech Kaina. Wstyd z zaniedbania. Łamię gałązkę Brzozy, płaczki. Łamię gałązkę i o ile się nie spóźniłem, Brzoza uroni wiadra łez. I byś i ty, nie musiała. Pmnij jeno. Pamięci i z dedykacją moim Profesorom z UMCS - filozofii i pozostałych działów, którzy Dobrą Szkołą się dzielili z Profanami i Profankami. Deu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz wstawić reklamę?

Chcesz wstawić reklamę?

Archiwum bloga